Dzień dobry,
postanowiłem szukać tutaj pomocy dla naszej rodziny.
Jestem żonaty od 10 lat. Moja żona pochodzi z rodziny w której alkohol to coś naturalnego tzn. ojciec często pił i nie wiele interesował się domem i rodziną. Dwóch braci często zagląda do butelki z piwem i kieliszka.
Ja osobiście jestem abstynentem i mój 8 letni syn nigdy nie widział mnie pijanego ani pijącego alkohol. Żona kilka razy w tygodniu potrafi wypić puszkę piwa - ale to nie jest problem.
Mam problem z żoną i podejrzewam, że jest współuzależniona. Dlaczego?
Żona jest zaangażowana uczuciowo i emocjonalnie w problemy swojej rodziny tj. mamy, brata i jego rodziny oraz młodszego brata kawalera.
Młodszy brat od 3 lat regularnie pije - nie interesuje się pracą. Starszy brat pracuje na jego ziemi (dzielą się zyskami). Młodszy już raz dzięki naszemu zaangażowaniu trafił na leczenie do Ośrodka - niestety nic to nie dało.
Do meritum. To moja żona wpadła na pomysł aby napisać prośbę do komisji rozwiązywania problemów alkoholwych o przymusowe leczenie brata. Teściowa nawet nie chciała podpisać tego pisma - po długich rozmowach żona zawiozła teściową i ta złożyła prośbe.
Żona jest zakompleksiona i ma niskie poczucie wartości, które buduje przez pryzmat ocen innych i pomoc jaką może im dawać. Regularnie interesuje się sytuacją w domu np. czy brat jest pijany, czy poszedł po alkohol, czy awanturuje się itp. Ja już tam nie jeżdzę bo mam serdecznie dość - żona pozwoliła aby z nami się nie liczono i wysługiwano się nami np. załatwiając zakupy, sprawy urzędowe a w tym czasie Oni się bawili przy alkoholu.Żona nic w tym złego nie widziała np. i co z tego, że piją - przecież masz wolną chwilę to możesz to zrobić (nie brała pod uwagę, że oni też mają czas i nie robia nic ze sobą). Bardzo liczy się z ich uczuciami, jak się mogą czuć w danej sytuacji i za wszelką cenę ich chroni przed np. ktoś im czegoś nie powiedział, aby odwiedził ich (aby nie czuli się odrzuceni), życzenia składała urodzinowe sama i mi kazała oddzielnie dzwonić aby ich dowartościować. Nawet ma do mnie żal, że z nimi nie pije (ja jestem abstynentem i z nikim nie pije). Żona stawia na szali życie naszej rodziny z potrzebami i oczekiwaniami rodziny biologicznej np. nie chciała mnie zawieźć autem do lekarza na zabieg i odebrać, a brata pijaka szukała w nocy po melinach itp. i jeszcze Oni robili mi wyrzuty!
JA już nie raz go szukałem i dużo pomogłem. Wszystko działa w jedną stronę. Jej starszy brat ma dzieci i wie, że dla niego ważne jest aby mieć wszystko co chce i w zwiazku z tym żona dopomagała mu finansowo (wyręczajac: kupując wyprawki dla dzieci, ciuchy, wymarzoną elektronikę, rowery itp) bo ma ciężko! Jak poroniła - nie odwiedzili jej w szpitalu, jak była na operacji nowotworu - nie odwiedzili jej w szpitalu, jak ma urodziny - nie przyjadą.
Teraz jej brat ma urodziny i chce koniecznie abym pojechał do niego: wygadąła się (ale on się może z tym źle czuć, że o nim nie pamiętasz). A jak o nas nie pamiętają to nic złego. Jak pożyczali pieniadze i nie oddawali to jeszcze po głowie dostawałem: o co ci chodzi - przecież Ci kiedyś odda. Ja go rozumiem, że nie ma. Tylko mi chodizło o to, że nawet nie powiedzą - stary, poczekaj jeszcze.
Przykładów mogę wymieniać.
Boję się, że jest współuzależniona -a ja mam dość życia w trójkącie.
Czy to są objawy współuzależnienia?